Podsumowanie bardzo słabego maja
6 dni od ostatniego wpisu a w zasadzie od makabrycznego fizycznie startu w maratonie w Krakowie postanowiłem wystartować w 3 biegu z cyklu III Grand Prix Zwierzyńca, sam start bez emocji z tempa ok 4:05/km szybko wyszło dużo wolniej a po 5 kilometrach postanowiłem to dobiec po ok 4:30/km. Czas na mecie 44:19 mówi wszystko …. dawno tak wolno nie biegałem dychy na zawodach…. błędna decyzja o starcie biorąc pod uwagę że w następną sobotę był półmaraton białostocki, który planowałem pobiec na 1:30 co byłoby oficjalną życiówką.
5.PKO Białystok Półmaraton... zaliczony bo plan był pobiec poniżej 1:30 a końcowy wynik 1:33:31 miejsce open 143 i w kat (M40) -31.
Sam półmaraton bardzo fajny jak zawsze zresztą; co do temperatury to nie było tak strasznie, najgorsze było to że nikt nie miał czasu pobiegać w takich warunkach (wiecie jaka była pogoda i majówka) i parę osób miało problem, odwodnienie, przegrzanie. Trochę za krótkie punkty z wodą i za mało tej wody na trasie- ale to moje subiektywne odczucia.
Co do samego biegu niestety sił po Krakowie jeszcze do końca nie odzyskałem i po 10 km gdzie wszystko szło zgodnie z planem mocno zwolniłem i po prostu postanowiłem dobiec na luzie i spokojnie bez ścigania się nawet w końcówce, biorąc pod uwagę że od 4 tygodni nie trenuję tylko biegam i się leczę to i tak jestem zadowolony ale nie ma co narzekać bo cele na ten sezon biegowy zrealizowane i to już w kwietniu:
1. Złamać 40min na 10km
2. Złamać 3h 15min na 42km 195m
W planach miałem jeszcze Bieg 10km Konopielki w Juchnowcu ale ze względów zdrowotnych musiałem zrezygnować i pobiegłem 5 km z cyklu Parkrun dawno zresztą przeze mnie nie bieganych, niestety jak się biega na treningach 8 km i wszystko napier… i kończy ostatni kilometr w tempie 6:00 to trzeba odpuścić :-(
… a wiec odpuściłem i ostatni tydzień maja i pierwszy czerwca to dwa wybiegania tygodniowo tylko ok.10-11km i trochę core i stabilizacji. Stawy za to dużo lepiej, noga już nie dokucza, w soboty kontrolnie parkruny jeden nawet wygrałem, a wczoraj udało się nabiegać na dużym luzie bardzo blisko życiówki 19:35min więc forma idzie w górę bez treningów :-)… dziś rano pierwsze dłuższe jak na ostanie bieganie 17,5 km z Robertem do Supraśla i z powrotem w tempie śr 5:27 mega relaksacyjnie i przyjemnie.
jak widać na obrazku tempo było jak na świąteczną niedzielę przystało :-) ważne że
kilometry się zgadzały.
Plany to start w sztafecie Ekiden (dyszka), może finał Grand Prix Zwierzyńca, zrezygnowałem niestety z Rzeźniczka w Bieszczadach a w międzyczasie piątki w parkrunach- zapowiada się easy czerwiec… no dobra może trochę siły wrzucę w Magic Gym w me wychudzone ciało i zobaczymy jaki efekt będzie w lipcu :-)
Komentarze
Prześlij komentarz